Marzycielski Świat Przeszłości
Nasze wszystkie uczucia i emocje są w ruinie; a nasze pragnienia i pożądania marne i odrażające. Intelektualny świat znajduje się w żałosnych tarapatach; literatura jest obdarta i rozdarta w sieci bezdusznego myślenia; różne wyrazy sztuki są powierzone tym, którzy uciekają od własnej tożsamości oraz tym, którzy zawierzają swoją duszę diabłu. Nasza urbanistyka stoi w konfrontacji z zagrodami i osiedlami slumsów; nasza architektura jest jak pstry asortyment pozbawiony wszelakiej estetyki, na tyle, że przyprawia o śmiech nawet gryzonie. Przyprawiający o zawrót głowy ogromny wzrost i rozwój naszych wsi, miasteczek i miast, jest żywym przykładem osiągnięć, w wyścigu rujnującym naturę. Nasze pastwiska i równiny stają się coraz bardziej suche w wyniku straszliwego pustynnienia; nasze gospodarstwa i sady są pośrednim dowodem alarmującym na brak naszej witalności i wigoru. Nasze ulice są jak długie wąskie tunele budynków ciągnących się jeden za drugim po obydwóch stronach drogi; nasze okna są jak otwory w ścianach pozwalające przenikać wszystko, każdą cząstkę naszej prywatności i życia w domu. Jest to nadużycie pojęć oraz brak szacunku dla słów, by móc zaakceptować te miasta jako „miejskie”, tego typu rezydencje nazywać „zakwaterowaniem” i zgodnie z tym aby te betonowe dżungle nazywać „miejscami zamieszkania”.
W dawnych czasach, nasze domy, drogi, sąsiedztwa były zadbane, ciepłe i przytulne. Przeżywane przez nas przyjemności i radości, nasze rozumienie i pojmowanie estetyki, było odzwierciedleniem naszego ducha, a także głębią naszego świata myśli. Nasze domy były miejscem odpoczynku i ulgi na delikatnym i nieskazitelnym łonie natury. Każda z naszych dzielnic była wystawą oraz sceną, na której wystawiany był nasz świat myśli i filozofii życia. Nasze drogi, które były pełne meczetów, sufickich domów, szkół i innych instytucji edukacyjnych dawały nam do myślenia i sprawiały, że czuliśmy się emocjonalnie zainspirowani, zupełnie tak jakby były one korytarzami otwartymi na metafizyczne zaświaty, będące kwintesencją żywotności i wytworności, zabierając nas w ten sposób w podróż do świata fantazji dostarczającego więcej uroków i zachwytów, niż rzeczywistość- podróż nasycająca nasze serca najbardziej romantycznymi uczuciami. Takie były nasze miejsca, które znaliśmy i dzięki tym istniejącym jeszcze miejscom zdobyliśmy doświadczenie; przez pryzmat szczątków i pozostałości przejęliśmy to, co przestało istnieć.
Dawniej mogliśmy stale odczuwać fizyczną i emocjonalną bliskość matki natury, tak jakbyśmy byli trzymani i czule pieszczeni w jej matczynym łonie; nie mieliśmy poczucia oddalenia od piękna, zamiast tego każdego dnia zapoznawalibyśmy się na różnych falach z przejawami Tego najpiękniejszego z pośród wszystkich możliwych piękna. Otwieraliśmy nasze okna i drzwi kiedy tylko mieliśmy na to ochotę i pozwalaliśmy przepłynąć temu obfitemu i boskiemu pięknu do wszystkich naszych miejsc, w których przebywamy, nawet do sypialni. Zamieniając nasze domy, domki, wille i rezydencje w miłe i urocze miejsca we wszechświecie odpowiednio do ich rodzaju moglibyśmy cieszyć się radościami i przyjemnościami w takich miniaturowych miejscach błogości. I znowu kiedykolwiek byśmy chcieli powrócilibyśmy z naszych mieszkań do naszego otoczenia, a nasze uszy byłyby przepełnione różnorodnymi melodiami rozbrzmiewającymi w łonie całego istnienia, a nasze serca byłyby pocieszone najbardziej przyjemnymi dźwiękami muzyki.
Wówczas tak jak pije się łykami lub bierze się oddech chłonęlibyśmy – całe to piękno tych naszych ogrodów i sadów, które było piękniejsze niż ozdobne ogony pawi i bardziej kolorowe niż skrzydła motyli; przeżywalibyśmy niepowstrzymaną radość i przyjemność patrząc na okolice wywołujące w naszych umysłach przepiękne widoki, i niebiańską panoramę.
Podobnie jest z naszymi domami, ulicami, osiedlami a nawet miasteczkami i miastami- ze wszystkimi ich częściami i wszystkimi aspektami, które były niczym szczególne plamki w naszych sercach, będące perspektywą naszych uczuć, oraz obrazem naszych myśli odzwierciedlonych w różnych kształtach. Chcielibyśmy ich powąchać i znaleźć w nich skłonność naszych dusz, odnaleźć więzi połączone z naszymi aspiracjami i całym ogromem jaki jest w głębi cech tworzących naszą tożsamość. Nie ważne czy jest ona zużyta, zadbana, kolorowa czy wyblakła, nasze domy i ulice były jak żywe istoty cały czas szepczące nam słowa wspaniałych wiadomości z przeszłości.
Wszystkie te budynki i tereny mieszkalne wraz z kultywowanymi w nich, delikatnymi, eleganckimi orientalnymi cechami- wykazywały dokładne odzwierciedlenie uprzejmych i grzecznych mieszkańców mieszkających w tych domach. Przechadzanie się tymi ulicami, oraz zamieszkiwanie tych dzielnic było czymś nieco romantycznym, co więcej wyglądały one jak korytarze niebiańskich namiotów oraz jak cienie niebiańskich krajobrazów.
Niektóre z pośród tych domów były bardzo żywiołowe i dynamiczne zupełnie tak, jak jest w placówkach poświęconych oddawaniu czci lub edukowaniu ludzi. Patrząc z tej perspektywy, wyglądały one tak, że ktoś mógłby zauważyć w nich nieskazitelnych towarzyszy z raju. Jako, że każda dusza i każdy dźwięk w nich daje impuls ku tajemniczym inspiracjom- tak jak zarodki wypuszczające nowe pędy, bylibyśmy w zachwycie i czulibyśmy się tak jakbyśmy byli twarzą w twarz z najbardziej niewidocznymi i najbardziej nieznanymi światłami, wzorami, cieniami i barwami.
Niektóre z tych domów mogłyby zasadzić się naprzeciwko nas ponieważ byłyby one jakby skamieniałymi zapisami historii, przekazującymi nam wiele opowiadań poprzez wyblaknięcia i poprzez rdzę, a także poprzez znaki zużycia, które uformowały się na ich ścianach jako wynik wydarzeń, które miały miejsce na przestrzeni lat.
Tak jak niektóre z tych domów jawiły się naszemu widokowi ze swoją szczególną postawą i stylem- przypominającym nasze cnotliwe matki w luźnych szatach, wywołujących w nas poczucie uczciwości i szacunku, tak mogłyby one dotrzeć do nas za sprawą swojej powagi, godności i szacunku i natchnąć nasze dusze samokontrolą i posiadaniem.
Jeszcze inne domy wyglądałyby jak znaki lub symbole wskazujące na piękno, głębię, wdzięk, elegancję, i „soczystość” ich mieszkańców poprzez przyjemne kolory, różanego różu, pomarańczowej czerwieni, głębokiego kasztanu, fioletu, i lawendowego błękitu.
Przestrzeń naszej wiary, oraz najdalsze krańce naszych nadziei i najśmielszych oczekiwań ukazałyby się nam tuż przed naszymi oczyma gdy tylko z niebiańską głębią zobaczylibyśmy te domy, które odzwierciedlałyby znaczenie, istotę, odcień i styl wspólnej wiary, wspólnej kultury i wreszcie wspólnej cywilizacji. Ta elegancja, artystyczny styl i piękno tych domów byłyby tak głębokie i tak harmonijne wedle księgi natury, że błękit lazurowego nieba i wspaniałe struktury ziemi współgrałyby z tymi domami. Każdy z tych domów z osobna można by wyobrazić sobie jako kolebkę kołyszącą się pomiędzy światłami, kolorami i strukturami na ziemi i w niebie. Gdy ktoś rozglądnie się dookoła lub odda się kontemplacji zanim zacznie wyobrażać sobie te obrazy, poczuje się jak w niebie na tyle na ile pozwoli mu wyobraźnia i zostanie zahipnotyzowany tak, jakby był dzieckiem niesamowitych dobrodziejstw.
Taki był ten dobry gust i przyjemność jaką czerpaliśmy niegdyś z widoku krajobrazu, architektury i planu miasta przywołującego w umyśle i w duszy uczucie więzi pomiędzy ziemią a niebiosami- uczucie takie wyrosło w takich ludziach jak Pierre Loti (1850-1923), który po raz ostatni zasnął w cieniu klonu, wywołującego w nim taki spokój jak ogrody w raju.
Ci, którzy mieszkali w naszych domach i w naszych dzielnicach odczuwaliby melodie we wszystkich jej tonacjach, prawie przez cały czas widzieliby kwitnące kwiaty i lasy, i doświadczaliby najradośniejszej przyjemności w obliczu olśniewającej harmonii całej egzystencji. Przez te otwory- jeden skierowany na niebiosa, a inny na ziemię, te domy oraz rezydencje mogły by sprawić, że ktoś będzie w stanie ujrzeć większy wymiar niż stokrotność ich fizycznego ogromu i będzie mógł stanąć przed drzwiami do nieskończoności wznosząc się poza ich przestrzenną wielkością.
Wszystko to było jak urokliwa kraina oczarowująca każdego domami w naszych miastach odznaczającymi się zgodnością i harmonią pomiędzy sobą, oraz domami w naszych wioskach odznaczającymi się pięknem na różny możliwy sposób. Wszystko to dzięki domom, które zapewniały ulgę i dawały przyjemność zmysłom; naszym drogom wyciągniętym w pętlę; dzięki naszym przestrzennym rezydencjom i pałacom trzymającym swoje głowy wysoko, będących uczciwymi i bez winy tak jakby były usposobieniem niezależności skutecznych serc w konkretnej formie i na najwyższym poziomie. Były to czarujące ziemie z naszymi domami modlitwy, które były sercem tej całej harmonii- z minaretami rozmieszczonymi na rogach tych miejsc uwielbienia- tak jakby były one wykrzyknikami w całym tym dyskursie- głoszącymi największą prawdę kilka razy dziennie; z małymi kopułami, które skupione były wokół ukrytej istoty i ducha komunikacji w meczecie jak i w minaretach; ze zwartą grupą szkół religijnych, placówek służby zdrowia, hoteli i stołówek, które są jak grupa włazów dających schronienie przechadzającym się wokół opiekunom. Były to tak urzekające tereny z ogrodami, lasami, kołyszącymi się cyprysami, bryzą powiewającą lekkimi zapachami, wolno-stojącymi fontannami, fontannami wody pitnej, oraz altankami znajdującymi się w każdym miejscu i zaprojektowanymi z zmyślą o unikalnym guście, niektóre z nich były w pokoju i czujności, niektóre zaś pełne głośnego krzyku, wszystkie z nich zaś były w wyścigu by nieść nam przesłanie.
Ludzie w tamtych czasach zwykliby śpieszyć się z miast na wieś aby zaczerpnąć powietrza i szukali przyjemności w wesołości, radości, pokoju, spokoju, prywatności i odosobnieniu, lub przenosili się ze wsi do miast, które w tym czasie nie były pełne zgiełku, doświadczając doniosłości, powagi i ważności życia miejskiego, byli przyzwyczajeni do bardziej systematycznych i tolerancyjnych sposobów życia w mieście. W przekonaniu, że osiągali więcej głębi zarówno pod względem myśli i uczuć w miastach przemieszczaliby się tam i powrotem.
Oprócz tego ogólnego wyglądu życia miejskiego i wiejskiego z postawą intelektualną i kulturową, można było zauważyć różnorodność w społeczeństwie, która jest warta nadmienienia. Każda wieś i każde miasteczko i miasto było pewnego rodzaju odzwierciedleniem tej samej sprawy w niepowtarzalny sposób, wyrażało że tak powiem, w poetycki sposób metaforę, za pomocą różnych rodzajów wersyfikacji. Do pewnego stopnia, każdy jeden z nich ujawniał inny styl w postawie, kompozycji i cechach sugestywnych. Każdy z nich był miniaturą całego świata, przypomnieniem przywołującym święto lub festiwal w stanie ciepłej i zimnej ekstazy- każdy z nich był miniaturą uformowaną i zbudowaną poprzez ciężką pracę oraz psychiczne i intelektualne wysiłki trwające wieki, ostatecznie osiągając estetyczne piękno, olśniewające ożywionymi i nieożywionymi poprawiającymi je dodatkami.
Metropolie, że tak powiem były pod każdym względem wynikiem harmonii, delikatności i piękna, a wszystko to dzięki staraniom architektów i projektantów krajobrazów, którzy mieli wykwintne upodobania artystyczne. Piękno naszych sadów i ogrodów poruszające nasze serca jak poematy, rozciągające się w radości nasze równiny i łąki; monumentalne postawy naszych wzgórz i pagórków; poruszające serca łagodne szemrania naszych pitnych fontann i strumyków; smukłe tulipany marszczące się tak jakby się do nasz z zewsząd uśmiechały; rumiane policzki róż z rozpraszającym zapachem, który znamy od wieków; nasze słodko pachnące goździki i róże, które są ostre w dotyku i w smaku tak jakby mówiły, „nie ma roży bez kolców”; przyjemne stokrotki, które są tak powszechne na naszych ziemiach, że są lekceważone i cierpią z powodu odrzucenia; małe fioletowe fiołki, które są takie piękne, rosną nisko ledwo nad poziomem gruntu, że są symbolem łagodności i bezpretensjonalności; lilie są tak wybredne, że nie mają ochoty z nikim się zapoznawać; miękkie i delikatne magnolie, są tak czułe jak nasze serca, a hiacynty są jak nasz sąsiad z naprzeciwka, oraz kamelie i storczyki, z którymi zapoznamy się później- wszystkie te piękności z zapachami przypominającymi elegijne melodie i z kolorami przywodzącymi na myśl odwieczne piękno rozpalały serca, które były zakochane w wieczności oraz które stale przypominały sobie o królestwie jakie będzie wprowadzone. Gdyby śpiew ptaków, brzęczenie owadów, beczenie owiec, a także oddechy tych którzy kochają się wzajemnie w imię Boga, zostaliby włączeni do tego piękna, wszystko byłoby dokładnie przepojone niebiańskimi odcieniami i barwami. Wszędzie nastałoby żywotne ciepło i radość jaka panowała w ogrodzie Eden i jego menażerii, w tym błogosławionym okresie czasu kiedy natura była zachowana a lasy były chronione.
W takim świecie czas zwykł przemijać w sposób odmienny, tak więc kilka godzin w nim spędzonych, mogłoby okazać się owocnym i obfitym czasem; czas ten stałby się wieczny i niezapomniany w naszym umyśle.
Nie wiem czy możemy na nowo odkryć i tchnąć do życia wspomnienia, których byliśmy świadkami, których doświadczyliśmy lub tych, o których nam opowiadano i które nadal mamy w pamięci, jednakże ja zawsze będę tęsknił za tym „utraconym rajem”, pełnym ogrodów, sadów, ogrodników i wszystkiego co się w nim znajdowało.